Motto

Stowarzyszenie "Miłość i Odpowiedzialność"
35-010 Rzeszów, ul. Sokoła 8
NIP: 813-32-41-787
KRS: 0000019349
REGON: 691562323
Nr rachunku bankowego:
66 2490 0005 0000 4530 1167 6142

Teresa Strzembosz (1930 - 1970)

 

Kandydatka na ołtarze, jedna z trojaczków - siostra byłego prezesa Sądu Najwyższego Adama Strzembosza i historyka Tomasza Strzembosza.

 Teresa była założycielką przykościelnego poradnictwa rodzinnego, propagowała naturalne metody planowania rodziny. Zmarła na raka, mając zaledwie 40 lat.

 

"Służenie Bogu w ludziach jest największym szczęściem, wybraniem i radością"

- te jej słowa stały się mottem jej życia.


 Na II Walnym Zebraniu Stowarzyszenia "Miłość i Odpowiedzialność" w dniu 2 lipca 2005 r. w Świetej Puszczy k/Częstochowy została wybrana na patronkę Stowarzyszenia.

Początki nie były łatwe. Teresa Strzembosz zaczęła pomagać cierpiącym ludziom jako kilkunastoletnia dziewczyna: w czasie II wojny światowej pielęgnowała wraz z rodziną rannych. Postanowiła wtedy podjąć studia medyczne, na które po wojnie zdawała uparcie siedem razy. Ukończyła dwuletnie studium felczerskie i przez jakiś czas pracowała w swoim zawodzie, wobec braków w kadrze medycznej pełniąc właściwie funkcje lekarza - w szpitalu i pogotowiu ratunkowym w Otwocku.

Mieszkając w podwarszawskim Józefowie, Teresa Strzembosz angażowała się w działalność parafii: zbierała młodzież w grupy pomagające chorym, organizowała dni skupienia i kursy przedmałżeńskie, uczestniczyła w wykładach i konferencjach duszpasterstw warszawskich. Stopniowo działalność duszpasterska zaczęła wysuwać się w jej życiu na pierwszy plan. Takie życiowe wybory były związane w dużym stopniu z uchwaloną w kwietniu 1956 roku ustawą legalizującą przerywanie ciąży.

Teresa skoncentrowała wtedy swoje działania na sprawie ratowania zagrożonych śmiercią dzieci i rozpowszechnianiu, przez udział w organizowaniu katolickich poradni małżeńskich, naturalnych metod rozpoznawania płodności poczęć. W tym czasie podjęła studia medyczne, które zdecydowała się przerwać z powodu pomyłki lekarzy, sądząc, że ma przed sobą perspektywę rychłej śmierci. Jednocześnie gorączkowo rozwijała dalsze, pozazawodowe inicjatywy. Gdy pomyłka wyszła na jaw, nie wróciła na studia - została zatrudniona przez Spółdzielnię Pracy "Ognisko" w Warszawie, która zajmowała się poradnictwem rodzinnym.

Duszpasterstwo Słyżby Zdrowia stało się szczególnie ważną formą kształtowania humanitarnej postawy jej pracowników po laicyzacji i zinstytucjonalizowaniu działań lekarzy i pielęgniarek. Pozostawione indywidualnym inicjatywom ośrodki w diecezjach Teresa Strzembosz zachęcała do współpracy w całym kraju, organizowała pielgrzymki pracowników służby zdrowia, rekolekcje, współpracowała z krajowymi duszpasterzami służby zdrowia. W ciągu dalszych lat działalności okazało się, że duża część prac, które inspiruje duszpasterstwo służby zdrowia, wiąże się z obroną poczętego życia i propagowaniem etyki chrześcijańskiej w życiu małżeńskim. Stało się to przyczyną utworzenia najpierw Podkomisji, a potem odrębnej Komisji Episkopatu - Duszpasterstwa Rodzin.

 Poradnictwo rodzinne rozumiane jako pomoc, której świeccy w Kościele udzielają rodzinom we wszystkich sytuacjach konfliktowych, jest w dużym stopniu wynikiem wysiłków Teresy Strzembosz, która wiele swoich prac skoncentrowała wokół zagadnień odpowiedzialnego rodzicielstwa. Mówiła: dziecku należą się zarówno dobrzy rodzice i właściwa atmosfera rodzinna, jak i konieczne warunki bytowe. Ono ma prawo do tego, by było odpowiedzialnie zaplanowane, oczekiwane i kochane (...). Rodzice katoliccy powinni mieć tyle dzieci, ile mogą dobrze i mądrze, po ludzku i po Bożemu wychować. Ostatnie lata życia Teresa poświęciła zorganizowaniu ogólnopolskiej sieci poradni życia rodzinnego, w ramach której mógłby się dokonywać przepływ informacji i wymiana doświadczeń instruktorek, księży, specjalistów. Chciała, aby poradnictwo dotyczące odpowiedzialnego rodzicielstwa zapewniało wiedzę na temat naturalnych metod planowania rodziny i było środkiem wprowadzania w życie chrześcijańskich zasad etycznych.

Opieka parafialna nad przewlekle chorymi to kolejna działka, w którą angażowała się Teresa. Przejęcie przez państwo wszystkich ośrodków Caritas spowodowało po wojnie pustkę organizacyjną, z którą parafie nie mogły sobie poradzić wobec wzrastającej liczby osób chorych, starych, osamotnionych i wymagających opieki. Teresę Strzembosz do podjęcia działalności na tym polu zainspirowała Hanna Chrzanowska z Krakowa, która pomagała jej potem na terenie Warszawy. Wspominały, że na początku najtrudniejsze było pozyskanie i utrzymanie przy bardzo wymagającej pracy zespołu ludzi gotowych do tego, by nieść innym pomoc mimo trudnych warunków materialnych i organizacyjnych.

Teresa skłoniła do pracy pielęgniarskiej wiele zakonnic i pielęgniarek świeckich. Pokonywała opór środowiska, nie zawsze zorientowanego w rozmiarach potrzeb, co udawało się dzięki ogromnemu uporowi i poparciu Ks. Prymasa Stefana Wyszyńskiego. Jej inicjatywa umożliwiła odnalezienie i wsparcie dziesiątków osób opuszczonych, zapomnianych, bezradnych. Sukcesywnie pokonywała "trudności, dopingiem była jej dewiza życiowa, że nie można zostawić człowieka potrzebującego samemu sobie, nie można zostawić bezbronnych i chorych".

Wymyśliła i zorganizowała pierwsze w Polsce wyjazdowe rekolekcje dla nieuleczalnie i obłożnie chorych. Pisała potem: przyszło samo, to i w nas, usługujących, wzrastała wielka radość, wieczorem siostry grały i śpiewały, i tańczyły (w habitach) dla chorych. I całkiem już wieczorem, gdy ks. Ali [Aleksander Fedorowicz] mówił, że ołtarz poszerzył się dziś między nami na cały dom. Dziewczęta zagrożone prostytucją, prowincjuszki zagubione w stolicy i z powodu bezradności stanowiące łatwy łup dla stręczycieli, również były przedmiotem jej troski. Starała się o pomoc dla nich współpracując z krakowskim zakładem dla trudnych dziewcząt sióstr ze Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia.

Adopcja była również inicjatywą Teresy, a szczególnie zorganizowanie sekcji adopcji przy Towarzystwie Przyjaciół Dzieci. Przez wiele lat, aż do rozwinięcia się ciężkiej choroby, Teresa Strzembosz pracowała społecznie w Towarzystwie Przyjaciół Dzieci, gdzie doprowadziła do utworzenia sekcji adopcji. Działanie w ramach państwowej instytucji wiele ułatwiało: usprawniało organizację, czynności prawne, odsuwało podejrzenia o nieuczciwe intencje, handel dziećmi. Pracowała nad uregulowaniem spraw formalnych, zorganizowała sieć ośrodków zajmujących się przydzielaniem dzieci do adopcji, uczestniczyła w wywiadach środowiskowych.

Starała się przede wszystkim pomóc w stworzeniu więzi między młodą matką a dzieckiem, tak, aby zachęcić samotne najczęściej kobiety do podjęcia decyzji o jego wychowaniu. Dopiero gdy to zawiodło, dziecko przekazywano innej rodzinie. Imponujące owoce tej pracy Teresy i wszystkich, którzy się w nią włączyli: wspominający mówią o kilku tysiącach dzieci uratowanych przed sieroctwem i wszystkim, co ono niesie ze sobą...

Matkom samotnym kobietom, które opuścili bliscy w jednym z najtrudniejszych momentów życia, próbowała najpierw pomagać w ramach struktur kościelnych i państwowych. Potem udało jej się zrealizować pomysł domu dla samotnych matek, który uczyłby je odpowiedzialności i właściwej, samodzielnej opieki nad dzieckiem, pomagał w osiągnięciu stabilizacji życiowej, ułatwiał nowy start. Dzięki pomocy Księdza Prymasa, Teresa Strzembosz założyła w Chylicach pod Warszawą "domek", do którego w 1958 roku zaczęto przyjmować pierwszych mieszkańców. Przebywające w nim kobiety, często bardzo młode, znajdowały u niej zrozumienie, akceptację, opiekę i pomoc w zorganizowaniu sobie i dziecku normalnego życia, w nawiązaniu kontaktu z własnymi rodzicami i ojcami dzieci.

Teresa wkładała wiele wysiłku, czasu, miłości i własnych środków w utrzymanie chylickiego domu, często miała długi, pisała o zmęczeniu i wyczerpaniu ogromną pracą. Do obrazu Teresy z siatkami, przy blasze kuchennej, nachylonej nad dziecięcymi łóżeczkami, udzielającej rady z zakresu pielęgnowania niemowląt, dodać trzeba jeszcze i ten, że wysłuchiwała ona nocnych płaczów skrzywdzonej dziewczyny, a w dzień uganiała się za możliwościami urządzenia jej w życiu. Teresę niesłychanie bolało traktowanie samotnej matki jako kobiety upadłej, chciała dla tych kobiet miłości i zrozumienia, aby tym samym mogły obdarzyć swoje dzieci. Powtarzała: one są tu najważniejsze i to jest ich dom.

Rozdawała siebie... Ci, którzy współpracowali z Teresą Strzembosz, wspominają jej energię, zorganizowanie, otwartość na potrzeby innych, stałą gotowość niesienia ludziom bezinteresownej pomocy. Kiedy ją odwiedzałam, często naszą rozmowę przerywały telefony. Teresa odpowiadała spokojnie, serdecznie, krótko - czasem pouczała, wyjaśniała. Robiła to cierpliwie, łagodnie, ale zwięźle - nie traciła czasu. W sprawach trudniejszych ofiarowywała swoją obecność lub polecała przyjść do siebie). Poświęcała prywatność, życie towarzyskie i rodzinne, pracowała ponad siły. Nawet wtedy, gdy wiedziała już o swojej ciężkiej chorobie, w pierwszej jej fazie nie porzuciła wyniszczającego trybu życia, wciąż pracując na rzecz potrzebujących.

Spiritus movens ... Była w Teresie chęć przewodzenia, dominowania. To nie zawsze musiało być uświadomione, ale niewątpliwie w niej tkwiło. Bardzo często przejmowała inicjatywę... - tak o dzieciństwie i młodości Teresy pisze jej brat, Tomasz Strzembosz. Ludzie, którzy ją znali, wspominają także, że potrafiła szukać sobie współpracowników, angażować dla swoich projektów oddanych, kompetentnych, wrażliwych ludzi. Inspirowała i dopingowała wielu ludzi, którzy przed spotkaniem z nią nie przeczuwali w sobie wielu z talentów i pasji, które jej udało się dostrzec i rozbudzić. Zmieniała życie ludzi: zarówno pozostających pod jej opieką i korzystających z jej pomocy, jak i współpracujących z nią.

Teresa Strzembosz zmarła na nowotwór jako zaledwie czterdziestoletnia kobieta. Ks. Prymas Wyszyński, życzliwie wspierający jej działania, powiedział na pogrzebie: Teresa nie lubiła mówić o swoim życiu z Bogiem, o swoim kontakcie z Bogiem. Ktokolwiek jednak z nią rozmawiał o sprawach społecznych, o niesieniu pomocy najbardziej nieszczęśliwym, wyczuwał, że ta rozmowa zawsze jest zakorzeniona w jakimś głębokim nurcie duchowym. Sama zaś Teresa tak pisała o swoich pracach w jednym z listów: To takie wielkie szczęście - możność służenia człowiekowi - a właściwie Bogu w ludziach.

Fragmenty książki Elżbiety Sujak "Charyzmat zaangażowania. Życie Teresy Strzembosz" GŁOS DLA ŻYCIA nr 4(75) lipiec/sierpień 2005